Wiadome jest nie od dziś, że ruch to zdrowie. Dzieci najpierw stawiają pierwsze kroki, zaczynają chodzić, a potem bum! Już biegną w bliżej nieokreślonym kierunku i wszędzie jest ich pełno. Tak oto prezentuje się naturalna kolej rzeczy.
Dlaczego więc człowiek tak bardzo drży na każdą, nawet małą myśl, o wylaniu kropli potu? Zmęczenie, uczucie palenia w płucach i chęć łapczywego złapania oddechu, kiedy całe ciało trzęsie się z wysiłku – taki obraz mamy przed oczami, słysząc słowo “trening”. Jakie więc jest antidotum? Rower. Wiatr beztrosko unoszący nasze włosy, słońce przyjemnie grzejące osłonięte ramiona, kiedy po ścieżkach rowerowych mkniemy na naszym dwukołowym rumaku. Czy jeżdżąc na rowerze musisz wylewać siódme poty? Nie. Czy musisz przebierać się w “nowe-super-treningowe-wdzianko”, bo wszyscy dookoła będą omiatać Cię wzrokiem? Nie. Czy Twoje kolana muszą cierpieć przez tę szaloną fitness specjalistkę na ekranie komputera bądź telewizora, która mówi Ci, ile powtórzeń masz zrobić, a później dokłada dodatkowe pięć przysiadów? Nie.
Zalecam więc, moi drodzy, aby w ramach dzisiejszego treningu – wsiąść na rower.
